Koniec roku to nie tylko czas podsumowań, ale również czas kiedy ustalamy nowe postanowienia noworoczne i mamy nadzieję, że w końcu się spełnią.
Czy tylko mi Nowy Rok kojarzy się z nowymi postanowieniami, których i tak wiem, że nie spełnię i będę mieć wyrzuty sumienia z powodu zmarnowanego czasu?
Koniec z tym!
Dlaczego by nie zmienić postanowień na te, które przynoszą nam radość, satysfakcję i są łatwe do realizacji, bo aż czekamy aby je wykonać, zrobić, zdobyć?
Róbmy sobie i innym przyjemność i nie katujmy się sprawami, które de facto nie mają większego znaczenia.
Taki mam zamiar! Nowy Rok powitam wyjątkowo na balu, choć wyrosłam już dawno z wykrzykiwania na głos czasu do godziny 0.
Moje noworoczne postanowienia są przyjemne i mają głównie związek z fotografią. Chcę kupować albumy moich ulubionych fotografów, książki fotograficzne, rozwijać bloga, znaleźć idealne miejsce na pracowanie fotograficzną, rozwijać się zawodowo, podejmować wyzwania i nie bać się ich, a oprócz tego działać tak, aby dać z siebie coś innym, także zwierzętom. I nie ukrywam, że marzy mi się nowy aparat i obiektyw - ach, co to będzie za rok! Wszystko zależy od nas :)
A jakie Wy macie postanowienia noworoczne?
Na koniec proponuję Ci bajkę, którą sama napisałam :) Nie piszę bajek, choć lubię pisać, a ta bajka chodziła za mną długo, wierciła mi dziurę w brzuchu, szeptała zdania do głowy tak uparcie, aż któregoś dnia usiadłam i napisałam. Jej przesłanie jest idealne na Nowy Rok :)
BAJKA O PAJĄKU
Był sobie Pająk. Nie wyróżniał się niczym szczególnym wśród innych pająków. Miał tyle samo nóg i wiele par oczu.
Nie miał przyjaciół. Był właściwie samotnikiem, nieco zgorzkniałym, nerwowym i zacietrzewionym w sobie, a to dość trudny charakter.
Pewnego razu wybudował dom. Utkał grubą sieć w ciemnej dziurze w ziemi. Stąd miał doskonały widok na okolicę, choć było to w zacisznym i ustronnym miejscu. Tu będzie siedział – myślał – a owady same będą wpadały w jego sidła. To takie proste i wygodne.
Siedział więc Pająk dzień i noc. Licznymi oczami obserwował życie lasu. Zielone gałęzie, paprocie bujne, liście drżące na wietrze, promienie słońca prześwitujące przez korony drzew. Las zmieniał barwy. Kolory ewoluowały od chłodno-niebieskich poranków, poprzez złoto – bursztynowe wieczory do granatowo-czarnych nocy. Pająk widział to wszystko, czasem w zachwycie wstrzymywał oddech, ale szybko strofował się w myślach. Jemu nie wypadało rozczulać się nad takimi błahostkami - był pająkiem, drapieżnikiem.
Zależnie od pory dnia czy nocy zmieniał się również ruch leśnych mieszkańców. W pewnych porach cały las tętnił życiem, a o innych – szczególnych - stawał się senny. Wszystkie owady, ptaki, więksi i mniejsi mieszkańcy lasu wówczas odpoczywali. Również i Pająk ucinał sobie drzemkę, jednak w przeciwieństwie do reszty społeczności leśnej, Pająk budził się nerwowo na każde drżenie pajęczyny. Z nadzieją rozglądał się dookoła, aby dostrzec w sidłach zdobycz, lecz to tylko wiatr hulał wśród sieci. Czasem udawało się złapać jakąś drobną przekąskę – a to wpadła mrówka, a to jakieś inne stworzenie. Jednak nie o tym marzył Pająk. Wieloma oczami widział tłuste ćmy ciężko lecące przed siebie, lecz nawet nie spoglądające w jego ciemną jamę. Tyle istot przelatywało mu przed nosem, a Pająk tylko przełykał ślinę i czekał.
Mijały dni, a w życiu Pająka nic się nie zmieniało, z tym większym więc zapałem miażdżył te nieliczne ofiary, które dostały się w pole jego szczęk. W końcu, choć jeszcze ulotnie, w głowie Pająka zrodziła się myśl, której się bał. Z początku odpychał ją uznając za zbyt frywolną, zbyt niepoważną, aby na dobre ją rozważyć. Wciąż wynajdywał nowe prace domowe, by tylko o tym nie myśleć. Zapamiętale tkał sieć, której skomplikowany haft już całą wypełnił jamę. Kiedy jednak sieć stała się już tak duża, tak gęsta, że brakło miejsca na dalsze prace, a to nie powiększyło grona smakowitych ofiar - pająk nie wytrzymał. Zezłościł się tak, że dostał skurczy wszystkich swoich nóg. Już nie było czasu na myślenie. Spojrzał raz jeszcze na swój dom, ciemną pieczarę i genialnie skonstruowaną, precyzyjną sieć. Ze strachem wyjrzał z jamy. Bał się wielkiego świata, ale już nie było odwrotu. Spakował tobołek, wziął głęboki oddech i dumnie unosząc głowę, ruszył przed siebie…
Witały go ciepłe promienie słoneczne, lekki wiaterek delikatnie łaskotał w plecy. Mijane owady witały go z szacunkiem, lecz nie bez strachu, co odnotował w głowie z satysfakcją. Od tego czasu nigdzie nie zostawał na dłużej. Osiem jego nóg nosiło go to tu, to tam. Sieci zakładał coraz to nowe, a gości w nich miał tylu, że przestał liczyć. Przytył, co bardzo go radowało. I zaczął się uśmiechać, choć z początku nie bez skrępowania. Nie czuł się już samotny, a grono jego przyjaciół powoli się powiększało. Pająk nigdy tyle nie rozmawiał co teraz. I gdyby tego było mało - zjawiła się ona – piękna i długonoga. Pająk spojrzał wszystkimi oczami, które zrobiły się wielkie i okrągłe jak spodki. Był zakochany!!!
Dziś po pajęczynie biegają dzieci – jego dzieci. Trochę psocą, trochę psują, ale Pająk patrzy na nie z czułością jakiej się po sobie nie spodziewał. I łezka wzruszenia piecze go w oczy, gdy widzi swoje dzieci przy tłustym śniadaniu.
Tak, Pająk nigdy nie był tak szczęśliwy jak teraz.
Nie miał przyjaciół. Był właściwie samotnikiem, nieco zgorzkniałym, nerwowym i zacietrzewionym w sobie, a to dość trudny charakter.
Pewnego razu wybudował dom. Utkał grubą sieć w ciemnej dziurze w ziemi. Stąd miał doskonały widok na okolicę, choć było to w zacisznym i ustronnym miejscu. Tu będzie siedział – myślał – a owady same będą wpadały w jego sidła. To takie proste i wygodne.
Siedział więc Pająk dzień i noc. Licznymi oczami obserwował życie lasu. Zielone gałęzie, paprocie bujne, liście drżące na wietrze, promienie słońca prześwitujące przez korony drzew. Las zmieniał barwy. Kolory ewoluowały od chłodno-niebieskich poranków, poprzez złoto – bursztynowe wieczory do granatowo-czarnych nocy. Pająk widział to wszystko, czasem w zachwycie wstrzymywał oddech, ale szybko strofował się w myślach. Jemu nie wypadało rozczulać się nad takimi błahostkami - był pająkiem, drapieżnikiem.
Zależnie od pory dnia czy nocy zmieniał się również ruch leśnych mieszkańców. W pewnych porach cały las tętnił życiem, a o innych – szczególnych - stawał się senny. Wszystkie owady, ptaki, więksi i mniejsi mieszkańcy lasu wówczas odpoczywali. Również i Pająk ucinał sobie drzemkę, jednak w przeciwieństwie do reszty społeczności leśnej, Pająk budził się nerwowo na każde drżenie pajęczyny. Z nadzieją rozglądał się dookoła, aby dostrzec w sidłach zdobycz, lecz to tylko wiatr hulał wśród sieci. Czasem udawało się złapać jakąś drobną przekąskę – a to wpadła mrówka, a to jakieś inne stworzenie. Jednak nie o tym marzył Pająk. Wieloma oczami widział tłuste ćmy ciężko lecące przed siebie, lecz nawet nie spoglądające w jego ciemną jamę. Tyle istot przelatywało mu przed nosem, a Pająk tylko przełykał ślinę i czekał.
Mijały dni, a w życiu Pająka nic się nie zmieniało, z tym większym więc zapałem miażdżył te nieliczne ofiary, które dostały się w pole jego szczęk. W końcu, choć jeszcze ulotnie, w głowie Pająka zrodziła się myśl, której się bał. Z początku odpychał ją uznając za zbyt frywolną, zbyt niepoważną, aby na dobre ją rozważyć. Wciąż wynajdywał nowe prace domowe, by tylko o tym nie myśleć. Zapamiętale tkał sieć, której skomplikowany haft już całą wypełnił jamę. Kiedy jednak sieć stała się już tak duża, tak gęsta, że brakło miejsca na dalsze prace, a to nie powiększyło grona smakowitych ofiar - pająk nie wytrzymał. Zezłościł się tak, że dostał skurczy wszystkich swoich nóg. Już nie było czasu na myślenie. Spojrzał raz jeszcze na swój dom, ciemną pieczarę i genialnie skonstruowaną, precyzyjną sieć. Ze strachem wyjrzał z jamy. Bał się wielkiego świata, ale już nie było odwrotu. Spakował tobołek, wziął głęboki oddech i dumnie unosząc głowę, ruszył przed siebie…
Witały go ciepłe promienie słoneczne, lekki wiaterek delikatnie łaskotał w plecy. Mijane owady witały go z szacunkiem, lecz nie bez strachu, co odnotował w głowie z satysfakcją. Od tego czasu nigdzie nie zostawał na dłużej. Osiem jego nóg nosiło go to tu, to tam. Sieci zakładał coraz to nowe, a gości w nich miał tylu, że przestał liczyć. Przytył, co bardzo go radowało. I zaczął się uśmiechać, choć z początku nie bez skrępowania. Nie czuł się już samotny, a grono jego przyjaciół powoli się powiększało. Pająk nigdy tyle nie rozmawiał co teraz. I gdyby tego było mało - zjawiła się ona – piękna i długonoga. Pająk spojrzał wszystkimi oczami, które zrobiły się wielkie i okrągłe jak spodki. Był zakochany!!!
Dziś po pajęczynie biegają dzieci – jego dzieci. Trochę psocą, trochę psują, ale Pająk patrzy na nie z czułością jakiej się po sobie nie spodziewał. I łezka wzruszenia piecze go w oczy, gdy widzi swoje dzieci przy tłustym śniadaniu.
Tak, Pająk nigdy nie był tak szczęśliwy jak teraz.
autor: Klaudia Fąferek-Jaworska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz