Fotografia z duszą - START 66

Kto by się spodziewał, że kiedyś wrócą czasy fotografii analogowej, fotografii klasycznej. Już tyle razy wróżono jej śmierć i zniknięcie w niebyt. Fotografia cyfrowa wyparła ją tak bardzo, że najtwardsi fotografowie musieli otrzeć łzy i przystosować się do nowych czasów.
I oto nagle nadeszła chwila, gdzie to już nie aparat wybiera fotografa, a fotograf aparat. W myśl powiedzenia, że aparat ma stanowić naturalne przedłużenie ręki.
Fotografowie zachłysnęli się fotografią cyfrową, jej nazbyt wiernym odwzorowaniem rzeczywistości i Ci bardziej kreatywni zaczęli spoglądać nie w przód cyfrowego rozwoju, lecz na zupełne tyły tam, gdzie wszystko się zaczęło...




Nie wiem czy to coś w atmosferze, czy na to wpływ ma globalne ocieplenie, smog w dużych miastach czy palenie oponami w domowych piecach, ale coś rozwinęło się w środowisku co dotarło i do mnie.
Coraz częściej myślałam o tym, że mój telefon zastępuje mi fotografowanie na kliszy. Myślę w formacie 6x6, tworzę zdjęcia z obróbką ala klisza, czasem nawet celowo niszczę zdjęcie, tak jakbym mogła je zepsuć w procesie wywoływania - lecz to jest tylko "udawane". W fotografii klasycznej, dzięki procesom chemicznym nigdy go końca nie możemy być pewni efektu szczególnie, kiedy coś psujemy. Jednocześnie ta fotografia jest o wiele bardziej plastyczna niż fotografia cyfrowa. Dlaczego... ano tak sobie dojrzałam do tego stwierdzenia. Przy najbliższej okazji w pracowni fotograficznej pewnego wiekowego fotografa spytałam o to. Czy to tylko moja wyobraźnia czy jednak fotografia klasyczna (oni bardzo nie lubią określenia analogowa) jest doskonalsza od cyfrowej, że mnie się zdaje iż ma zupełnie inną plastykę, z kilometra widzę, które zdjęcie jest z kliszy a które z cyfry. Pan Fotograf odrzekł mi na to, że w istocie tak jest. Że obraz z kliszy jest niemalże trójwymiarowy, gdyż budują go halogenki srebra mające jakąś przestrzeń do zagospodarowania, natomiast piksele to tylko szerokość i wysokość - wymiary dwa. Rzekł też, że najdoskonalszą fotografią jest połączenie fotografii klasycznej z fotografią cyfrową.
Jak to zrobić?
Należy fotografować na kliszy, wywołać materiał w procesie chemicznym a później zeskanować kliszę i dalszej obróbki dokonać na komputerze.
Przyznam się szczerze, że nigdy nie fotografowałam na kliszy świadomie.
W dzieciństwie miałam aparat "małpkę", który to wszystko robił za mnie. Do mnie należało planować rozkład poszczególnych klatek na ileś dni, aby te 36 ujęć starczyło mi na najważniejsze momenty. Uczyło to szacunku do fotografii, a tym bardziej jak tata kliszę kupował rzadko i trzeba było cenić każde zdjęcie.
Nie umiem zakładać filmu do aparatu - tata robił to sam w dużym skupieniu, zamknięciu i była to wiedza tajemna, którą jakoś nie pomyślał by się dzielić. My tylko czasem, dla żartu, otwierałyśmy mu drzwi łazienki, kiedy zakładał czy wyciągał film. Wiadomo, że darł się przy tym na nas, ale nas już dawno nie było, bośmy uciekły śmiejąc się do rozpuku.
Kiedy zaczęłam fotografować świadomie, uczyć się tego to były już czasy fotografii cyfrowej.
Pamiętam pewną nauczycielkę ze szkoły fotograficznej, którą jako jedna z nielicznych, bardzo lubiłam. Dosłownie brzydziła się fotografią cyfrową, a dokładnie obróbką nadawaną w fotoszopie tak, że zdjęcie miało udawać zdjęcie a analoga, a już najgorzej jak np mokry kolodion czy dagerotyp.
Uważała, że to ohydne, że tak bezmyślnie profanujemy klasyczne metody wywoływania filmów, jednym kliknięciem.
Oczywiście jako rugane uczniaki robiliśmy wielkie oczy i nie wiedzieliśmy w czym problem - takie czasy.
Z czasem, może wraz ze wzrostem swojej świadomości przestałam się dziwić na taką reakcje. Nawet sama stwierdziłam, że każdy fotograf, dla własnego rozwoju powinien poznać fotografię od podstaw.
Z moich doświadczeń wynika (w czym pomogła mi fotografia mobilna), że dla mnie najlepszy aparat analogowy... tfu... klasyczny to będzie lustrzanka dwuobiektywowa z tzw. kominkiem na klisze, czy też jak to się mówi błonę zwojową 120, obrazek 6x6. Zaczęłam przeglądać oferty allegro i pewnego dnia rzucił mi się w oczy aparat START 66, bardzo zadbany, jak nowy. Kupiłam, nie zastanawiając się wiele. Przeglądając sieć znalazłam informacje o tym aparacie i wynika z nich, że dla osoby początkującej Start 66 to idealny sprzęt średnioformatowy na początek.
Dziś też przejrzałam allegro i Startów 66 w idealnym stanie jest całkiem sporo, a ceny mają różne. Ale co najważniejsze ludzie je kupują. Licytują się o nie. Widać, że zainteresowanie jest duże.
Tutaj o historii tego pięknego polskiego aparatu.
Myślę, że aparat dojdzie do mnie dziś lub jutro. Nie mam jeszcze do niego kliszy - będzie czarnobiała. Z fotografią czarnobiałą wiąże się taki problem, że należałoby mieć filtry kolorowe na obiektyw - chyba ciężko będzie je dostać.
Zaopatrzyłam się już w cały zestaw do wywoływania filmów - czyli koreks, wywoływacz, utrwalacz, zwilżacz, termometr, i całą masę innych rzeczy, a ocet mam w lodówce, wg tego tutaj przepisu.
Jak na razie to dla mnie czarna magia, no ale wiedźmą chcę zostać, więc nie ma innej rady - jak ćwiczyć i uczyć się na błędach. Co ważne, wszystkie materiały do fotografii analogowej, łącznie z powiększalnikiem jakby ktoś chciał, są ciągle produkowane - nie są to rzeczy z magazynów jak to bywało, gdy cyfra weszła - fotografowie wykupywali całe magazyny np klisz, by mieć zapasy.
Wg mnie, aby nasza fotografia miała duszę, to powinna być wykonana od początku do końca przez nas samych łącznie z wydrukiem. Ale do wydruku jeszcze daleka droga, więc to w innym poście. Na razie jakoś trzeba zobaczyć co nam na kliszy powychodziło, a do tego niezbędny jest skaner.
Przejrzałam oferty firm i okazuje się, że skaner to nie taka prosta rzecz i nie można kupić najtańszego. Nie tylko ze względu na jakość. Zainteresowałam się produktami firmy EPSON, zarówno skanerami jak i drukarkami. Skaner, który wybrałam to Perfection V550 photo, ze względu na to, że obsługuje on negatywy średnioformatowe, czyli te 120stki. Oczywiście są i droższe skanery, ale dla moich początkujących potrzeb ten to i tak dużo. Jeszcze go nie kupiłam, dopiero kompletuje swój zestaw do fotografii "z duszą". I dopiero zacznie się myślenie o kadrach, bo jest ich tylko 12 na jednej kliszy. Dwie rolki to 24,czyli nadal nie 36 jak to jest w filmie małoobrazkowym, i nie 1000 jak na cyfrze.
Posiadam też aparat TRIPLET na film małoobrazkowy i również planuje przetestować jego możliwości, do niego zakupiłam już film czarnobiały firmy FOMA iso 200.
Na koniec chciałam Wam pokazać galerię zdjęć ze START 66 autora o nicku mArp. które to zachwyciły mnie totalnie!
W świecie analoga jestem totalną amatorką i będę odkrywać ten świat od podstaw. Myślę, że da mi to dużo satysfakcji, a kto wie... może i stworzę jakieś przyjemne zdjęcia ;) Będę się dzieliła swoimi doświadczeniami na łamach tego bloga. Zdjęcia wykorzystane w poście pochodzą z google i są podlinkowane.
Zapraszam również do komentowania :)







Komentarze

  1. Fotografia analogowa to jest coś! Nie może ona ot tak sobie odejść w niepamięć..Oj nie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona nie odejdzie w niepamięć :) Już my się o to postaramy! A tak na poważnie to zauważa się teraz powrót do tradycyjnej fotografii. Na pewno nie będzie to dziedzina sztuki dla mas, ale może to i dobrze... ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty